jedynego ostrzeżenia podchodziła wyjątkowo poważnie. Próbowała
się streszczać, ale procesu sikania nie da się przecież za bardzo przyspieszyć. A ona w dodatku jak zwykle czekała z wyjściem do ostatniej chwili, kiedy już prawie ją rozrywało. Przykucnięta w „pozycji zjazdowej" nad muszlą (nawet nie dopuszczała myśli, że mogłaby na tym czymś usiąść), sprawiała ulgę umęczonemu pęcherzowi. I jeszcze... jeszcze... jeszcze... Nogi zaczynały ją już boleć i przerażona pomyślała, co to będzie, jeśli jednak przysiądzie na kiblu. No co? Wyparzy sobie potem tyłek wrzątkiem, czy jak? Ale wreszcie skończyła, podtarła się kawałkiem gazety i westchnęła z ulgą, prostując się z trudem. Jeżeli uda jej się kiedyś an43 24 oderwać Coltona od Chihuahua i od podziurawionego dodgea Pancho Villi i ruszą wreszcie w dalszą drogę, to będzie nalegać na noclegi w miejscach o nieco wyższym standardzie. Podciągnęła szorty, opłukała ręce i wytarła je o spodenki, bo oczywiście zapomniała wziąć ręcznik z pokoju. Potem odwiązała sznurowadło z gwoździa. Drzwi otworzyły się z piskiem i dziewczyna zadrżała, widząc, że korytarz pogrążony jest w ciemności. Zawahała się. Kiedy wchodziła do łazienki, było jasno. Musiała się przepalić żarówka. Ciarki przeszły jej po plecach. Tak bardzo bała się ciemności. A poza tym jak miała wrócić do pokoju, jeśli nie było absolutnie nic widać? Gdzieś z lewej skrzypnęła podłoga. Paige podskoczyła ze strachu, chciała krzyknąć, ale głos uwiązł jej w gardle i wydobyła z siebie jedynie cichy, przerażony pisk. Szorstka dłoń zasłoniła jej usta; dziewczyna zdążyła jeszcze poczuć ostry nieprzyjemny, męski zapach. Potem coś ciężkiego uderzyło ją silnie w głowę i Paige osunęła się na podłogę nieprzytomna. El Paso, Teksas Telefon komórkowy Milli rozdzwonił się głośno. Przez chwilę zastanawiała się, czy odebrać: była wykończona, zrezygnowana, a w dodatku strasznie bolała ją głowa. Na zewnątrz było ponad czterdzieści stopni; klimatyzacja w samochodzie działała nieźle, ale nie mogła powstrzymać bezlitosnych promieni słońca, które paliły an43 25 dłonie i ramiona. Widok zmasakrowanej twarzy Tiery Alverson - martwych niebieskich oczu czternastolatki patrzących nieruchomo w przestrzeń... Nie mogła się od niego uwolnić. Przyśni się jej zapewne straszliwy płacz Reginy Alverson, jej reakcja na wiadomość, że córka nie wróci już do domu. Zdarzało się, że Poszukiwacze wygrywali wyścig z czasem. Ale bywały i porażki. Jak ta. Ostatnią rzeczą, której potrzebowała teraz Milla, było wysłuchiwanie cudzych żalów. Miała dość własnych problemów. Nigdy nie wiedziała, kto zadzwoni i czego będzie chciał, ale nie narzekała: przecież z własnej woli zamieniła normalne życie w osobistą krucjatę. Otworzyła oczy tylko po to, by odszukać wzrokiem komórkę. Potem zamknęła je szybko, uciekając przed agresywnym jaskrawym słońcem.