całym sercem. Jest dobrym ojcem, bardzo się stara.
Federico nie puszczał jej dłoni. Gdyby mogła coś dla nich zrobić, wynagrodzić im cierpienie. Być mamą dla Paola, dać mu pewność, że nie musi udawać topielca, by zwrócić na siebie uwagę. By miał poczucie, że jest dla niej ważny. - To wielka rzecz. - Uścisnął jej dłoń, puścił ją i ruszył do przodu. - Pia, będziesz wspaniałą żoną i matką. Mam nadzieję, że twój przyszły mąż i twoje dzieci będą umieli to docenić. Uśmiechnęła się z przymusem. Federico już tego nie widział. Złapał synków pod pachy i niósł zaśmiewających się chłopców do pałacu. Patrzyła na nich i serce jej zamierało. Oto ile są warte jej rojenia. Nigdy nie będzie matką. Nie dla nich, choć Paolo tak prosił. Słowa Federica nie pozostawiały złudzeń. Dobrze się zaasekurował, żeby przypadkiem nie robiła sobie jakichś planów. Chyba straciła rozum, wyobrażając sobie coś więcej, pozwalając sobie na marzenia. Co z tego, że się całowali, skoro jasno powiedział, że to dla niego za wcześnie. I choć nie mo R S gła się z tym pogodzić, musiała przyjąć jego słowa. Najwyraźniej jeszcze nie odżałował żony. Zresztą sądząc po tym, jak zareagowała na skok Artura z huśtawki czy wygłup Paola... Zagryzła usta. Chciałaby być matką, czuć to, co czuje Federico, gdy bierze na ręce dzieci, jednak prawda była bezlitosna. Dla wszystkich to by się źle skończyło. Dlaczego się nie powstrzymał? Po co to powiedział? Z hamowanym gniewem powiesił mokry sztormiak Artura i poszedł do łazienki, by wysuszyć synom włosy. Przez całe życie uczył się panować nad słowami, nie wyrywać się z niepotrzebnymi stwierdzeniami. Co go napadło, że tak się zagalopował? Po co mówił, że będzie z niej dobra żona? Ale to szczera prawda, bez dwóch zdań. Jej pogoda ducha, poczucie humoru i inne zalety na pewno to zagwarantują. Zdawał sobie jednak doskonale sprawę, jak to zabrzmiało. Zwłaszcza po tych pocałunkach. Wszystko jest jasne - sytuacja zaczynała go przerastać. Wolał udawać, że między nimi nic nie ma, ale to bez sensu. Oboje czuli to samo. A on raz już się sparzył i nie chciał tego powtórzyć. Powinien ugryźć się w język. Widział jej twarz, nim odwrócił się, by pobiec do chłopców, gdy dodał, że będzie dobrą matką. Już jej wcześniejsze zachowanie przy śniadaniu powinno być dla niego sygnałem. I jej przesadna reakcja, gdy Arturo zeskoczył z huśtawki. Była przerażona. Nie raz był świadkiem podobnych zachowań, nadmiernej troski o zdrowie i bezpie- R S czeństwo dzieci. Z doświadczenia wiedział, że tak reagują ludzie, którzy mają problemy z akceptacją własnego rodzicielstwa. Coś w tym musi być. Postara się to wyjaśnić. Był zły na siebie. Jego nieprzemyślana uwaga musiała ją bardzo urazić. Nic dziwnego, że od razu skręciła do apartamentów Jennifer. Mówiła, że martwi się o przyjaciółkę,